Najnowsze wpisy


lip 04 2016 Dzień jak co dzień
Komentarze: 0

Taaa dzień jak co dzień.

Dotowarować, wyeksponować, poprawić, dotowarować, wyeksponować, poprawić. Tak jak mantra leci w mojej głowie. Chociaż gdzieś pomiędzy przewija się najważniejsze SPRZEDAĆ. Ciekawa praca pełno ludzi, będzie fajnie mówili.

Około godziny 11. Czas wyprzedaży, więc robi się wtedy już tak zwany młyn. Wchodzi Pani, krótkie włosy modnie obcięte. Od wejścia wymowne spojrzenie, na taki wzrok nie ma nic innego jak uśmiech, ironiczny, chamski, nieszczery? Możliwe ale jaki ma być kiedy muszę to zrobić? Bo przecież nie mogę podejśc i zapytać czy może już wyjść bo i tak widzę, że nic nie kupi, a tym że tu jest zabiera mi tlen, którego w tak gorący dzień i tak zostało mi nie wiele.. Składałam pierwszy stół, kiedy mój wzrok lekko poleciał na drugi stół, który jakieś 5 minut temu skończyłam składać. Zfrustrowana podchodzę do drugiego i zaczynam układdać stojąc ramię w ramię z tym życzliwym kleintem, który niszczy moją pracę. Wydaję mi się, ze nawet nie zauważył mojej obecności, no bo po co skoro mam plakietkę. W tym momencie nie jestem człowiekiem tylko plakietką' jestem sprzedawcą, jak mogę pomóc". Przecież jedynym moim zadaniem tutaj jest sprzątanie po nim , bycie miłym i przynoszenie mu rozmiaru, w który i tak się nie zmieści. Kiedy tak grzecznie składałam i witałam wchodzących klientów do sklepu nawet nie zauwazyłam Pani ,,Zła od wejścia" , która chciała się dostać do stosu t-shirtów, który miałam w rękach. Gdy tylko zauwazyłam, grzecznie przeprosiłam i zapytałam czy mogę pokazać jakiś rozmiar. Na co zniesmaczona Pani moją osobą odwarkła, że sobie sama poradzi. I wtedy pojawia się ta kuliminacja samodzielności klienta, gdybym tylko mogła odpalić w tym momencie jakąś race, fajerwerki, no chociażby te cholerne konfetti, żeby uczić ich ogromną samodzielność, co dla mnie oznaczało  podwójną pracę. Bo oczywisćie, że Pani sobie poradzi, ale robi to o wiele szybciej ode mnie, nie bez powodu. W oczach przelatywały mi tylko t-shirty, które przedchwilą tak skrupulatnie starałam się poskładać. Nawet jeden wylądował na lampie, oczywiście zaraz 2 Panie widząc tak zachęcające szybko podleciały, bo skoro są tak rozwalone muszę być ładne i tanie, to takie logiczne.

skwirowka : :
lip 04 2016 Dzień jak co dzień
Komentarze: 0

Taaa dzień jak co dzień.

Dotowarować, wyeksponować, poprawić, dotowarować, wyeksponować, poprawić. Tak jak mantra leci w mojej głowie. Chociaż gdzieś pomiędzy przewija się najważniejsze SPRZEDAĆ. Ciekawa praca pełno ludzi, będzie fajnie mówili.

Około godziny 11. Czas wyprzedaży, więc robi się wtedy już tak zwany młyn. Wchodzi Pani, krótkie włosy modnie obcięte. Od wejścia wymowne spojrzenie, na taki wzrok nie ma nic innego jak uśmiech, ironiczny, chamski, nieszczery? Możliwe ale jaki ma być kiedy muszę to zrobić? Bo przecież nie mogę podejśc i zapytać czy może już wyjść bo i tak widzę, że nic nie kupi, a tym że tu jest zabiera mi tlen, którego w tak gorący dzień i tak zostało mi nie wiele.. Składałam pierwszy stół, kiedy mój wzrok lekko poleciał na drugi stół, który jakieś 5 minut temu skończyłam składać. Zfrustrowana podchodzę do drugiego i zaczynam układdać stojąc ramię w ramię z tym życzliwym kleintem, który niszczy moją pracę. Wydaję mi się, ze nawet nie zauważył mojej obecności, no bo po co skoro mam plakietkę. W tym momencie nie jestem człowiekiem tylko plakietką' jestem sprzedawcą, jak mogę pomóc". Przecież jedynym moim zadaniem tutaj jest sprzątanie po nim , bycie miłym i przynoszenie mu rozmiaru, w który i tak się nie zmieści. Kiedy tak grzecznie składałam i witałam wchodzących klientów do sklepu nawet nie zauwazyłam Pani ,,Zła od wejścia" , która chciała się dostać do stosu t-shirtów, który miałam w rękach. Gdy tylko zauwazyłam, grzecznie przeprosiłam i zapytałam czy mogę pokazać jakiś rozmiar. Na co zniesmaczona Pani moją osobą odwarkła, że sobie sama poradzi. I wtedy pojawia się ta kuliminacja samodzielności klienta, gdybym tylko mogła odpalić w tym momencie jakąś race, fajerwerki, no chociażby te cholerne konfetti, żeby uczić ich ogromną samodzielność, co dla mnie oznaczało  podwójną pracę. Bo oczywisćie, że Pani sobie poradzi, ale robi to o wiele szybciej ode mnie, nie bez powodu. W oczach przelatywały mi tylko t-shirty, które przedchwilą tak skrupulatnie starałam się poskładać. Nawet jeden wylądował na lampie, oczywiście zaraz 2 Panie widząc tak zachęcające szybko podleciały, bo skoro są tak rozwalone muszę być ładne i tanie, to takie logiczne.

skwirowka : :
lip 04 2016 Dzień jak co dzień
Komentarze: 0

Taaa dzień jak co dzień.

Dotowarować, wyeksponować, poprawić, dotowarować, wyeksponować, poprawić. Tak jak mantra leci w mojej głowie. Chociaż gdzieś pomiędzy przewija się najważniejsze SPRZEDAĆ. Ciekawa praca pełno ludzi, będzie fajnie mówili.

Około godziny 11. Czas wyprzedaży, więc robi się wtedy już tak zwany młyn. Wchodzi Pani, krótkie włosy modnie obcięte. Od wejścia wymowne spojrzenie, na taki wzrok nie ma nic innego jak uśmiech, ironiczny, chamski, nieszczery? Możliwe ale jaki ma być kiedy muszę to zrobić? Bo przecież nie mogę podejśc i zapytać czy może już wyjść bo i tak widzę, że nic nie kupi, a tym że tu jest zabiera mi tlen, którego w tak gorący dzień i tak zostało mi nie wiele.. Składałam pierwszy stół, kiedy mój wzrok lekko poleciał na drugi stół, który jakieś 5 minut temu skończyłam składać. Zfrustrowana podchodzę do drugiego i zaczynam układdać stojąc ramię w ramię z tym życzliwym kleintem, który niszczy moją pracę. Wydaję mi się, ze nawet nie zauważył mojej obecności, no bo po co skoro mam plakietkę. W tym momencie nie jestem człowiekiem tylko plakietką' jestem sprzedawcą, jak mogę pomóc". Przecież jedynym moim zadaniem tutaj jest sprzątanie po nim , bycie miłym i przynoszenie mu rozmiaru, w który i tak się nie zmieści. Kiedy tak grzecznie składałam i witałam wchodzących klientów do sklepu nawet nie zauwazyłam Pani ,,Zła od wejścia" , która chciała się dostać do stosu t-shirtów, który miałam w rękach. Gdy tylko zauwazyłam, grzecznie przeprosiłam i zapytałam czy mogę pokazać jakiś rozmiar. Na co zniesmaczona Pani moją osobą odwarkła, że sobie sama poradzi. I wtedy pojawia się ta kuliminacja samodzielności klienta, gdybym tylko mogła odpalić w tym momencie jakąś race, fajerwerki, no chociażby te cholerne konfetti, żeby uczić ich ogromną samodzielność, co dla mnie oznaczało  podwójną pracę. Bo oczywisćie, że Pani sobie poradzi, ale robi to o wiele szybciej ode mnie, nie bez powodu. W oczach przelatywały mi tylko t-shirty, które przedchwilą tak skrupulatnie starałam się poskładać. Nawet jeden wylądował na lampie, oczywiście zaraz 2 Panie widząc tak zachęcające szybko podleciały, bo skoro są tak rozwalone muszę być ładne i tanie, to takie logiczne.

skwirowka : :